Łatki na paznokciach? Czemu nie :)




Nie, żadnych pączków i innych tłustych smakołyków na paznokciach! Wystarczająco nagrzeszyłam wczoraj. Nasmażyłam tyle oponków (które ubóstwiam!), że przez najbliższy rok ich chyba nie tknę.
Nowa propozycja, a właściwie to stara, tylko ponownie odtworzona. Nie sfotografowałam za pierwszym razem, więc zmalowałam ją drugi raz, a to dlatego, że spodobała mi się po prostu. :) Właściwie zależało mi na pokazaniu fioleciku z Wibo, który ostatnio wyłowiłam w jakiejś drogerii. Fiolet chyba stąd, że naoglądałam się ich ostatnio  dosyć dużo na innych blogach. :) W trakcie malowania stwierdziłam, że sreberko z Golden Rose będzie  się tu ładnie prezentować, więc namalowałam takie oto figury, a krawędzie podkreśliłam czarnym lakierem do zdobień i w efekcie wyszło mi coś, co przypomina mi łatki. Fioletu może nie widać tu w pełnej okazałości, ale to się jeszcze nadrobi.:)




Fiolet z Wibo Extreme nails to numerek 59. W buteleczce wydaje się być o wiele ciemniejszy niż na paznokciach. Ma dość rzadką konsystencję, jednak mi wystarczyły dwie warstwy dla dobrego krycia. Końcówki ścierały się już po 2 dniach, co dla mnie jest dość szybko, ale mimo wszystko kolorek bardzo mi się podoba. Poza tym, jak już widać w samej buteleczce, lakier ten delikatnie połyskuje jaśniejszym fioletem, czego na zdjęciach nie widać tak dobrze, postaram się to nadrobić w najbliższym czasie.



Mam nadzieję, że efekt końcowy Wam się podoba, bo mnie przyjemnie nosiło się go na paznokciach, mimo, że jest ciut bardziej błyszczący niż zazwyczaj :)


Golden Rose Carnival 11 i kolejna walentynkowa propozycja.


Dziś w roli głównej lakier Golden Rose Carnival 11. Wcześniej gościł u mnie z tej serii z białymi drobinkami i niebieskimi niteczkami. Dziś, który prezentuje nieco w kolejnym nietypowym walentynkowym wydaniu, ma drobinki w kolorze fioletu w różnych odcieniach. Na początek wypróbowałam go na ciemnym fiolecie Safari w zestawieniu z małymi serduszkami, które namalowałam przy użyciu sondy i pokryłam je matem z Lovely. Nałożyłam tutaj dwie warstwy dla pokrycia większą ilością drobinek. Jednak właściwie liliowy kolor drobinek nieco zgubił się na tak ciemnym fiolecie, dlatego później wypróbowałam go na jaśniejszej bazie.




Już przy jednej warstwie na pędzelek nabiera się dość drobinek. Ja dla wzmocnienia nakładałam dwie. Przyznam, że ten liliowy lakier bardzo mi się podoba. Następnym razem pokombinuje z białą bazą.





Love is in the air? Czyli moja propozycja dla 'walentynkowiczów'.


 Po długim "niebywaniu" w końcu mogę spokojnie usiąść z kawcią w ręku i napisać notkę. Ba! Nie tylko, mam nawet czas przeglądać inne blogi i nowości na nich, a co najważniejsze namalować w końcu coś sensownego na paznokciach. Co do ostatniego, chciałam się dziś bardzo pochwalić moim aktualnym zdobieniem. Już miałam aparat w ręku, już zdjęłam pokrywę, już nacisnęłam włącznik, a on się nie włącza... No tak, aparat wzięty ze sobą, ale baterie zostawiłam w domu. To się nazywa geniusz ^-^ Stwierdziłam więc, że wrzucę moje starocie. Nie takie w sumie starocie, bo z ostatniego miesiąca. Starałam się utrwalać na zdjęciach to, co w międzyczasie miałam zmalowanego i na co - jakimś cudem, znalazłam czas. Dziś zdecydowałam się, że może wypadałoby się wpasować w ten okres i wrzucić jakieś zdobienie "romantico" z okazji Walentynek.

No tak... może to co wrzucam nie jest jakieś strasznie miłosne, romantyczne (o ile paznokcie takie mogą być ^-^), ale napis Love jest :p  Nosiłam je w połowie stycznia, więc nijak się to miało do święta zakochanych, bo to jeszcze nie ta pora. Oglądałam jednak zdobienia u innych, które pojawiały się już z miesięcznym wyprzedzeniem i tak mnie jakoś natchnęło. Jutro wrzucę może również coś z tej tematyki. Aktualnie na paznokciach nie gości u mnie nic związanego z Walentynkami, a teraz w sumie chyba najlepsza na to pora. Tak, wszystko u mnie na opak :)

Wiem, że wiele par nie obchodzi nawet tego święta, sama nie jestem jakąś jego ogromną fanką. Mam tu na myśli to, że nie wariuję, myśląc o prezentach z tej okazji. Jak mówią antyfani - jak kochać to zawsze, bez względu na porę. Coś w tym jest muszę przyznać. W każdym razie na pewno milej spędzać ten dzień z drugą połówką, sympatią, kimś bliskim, gdy wkoło aż kręci się w głowie od tego walentynkowego szału  w sklepach. Tego muszę przyznać wręcz nie znoszę. Każdy ma inne wyobrażenie o miłości i wcale nie dziwię się tym, którzy uznają ten dzień za bardzo osobiste chwile spędzone z drugą osobą, nie cierpią go ze względu na tą wszechobecną komercję.

W każdym razie, jakby nie było, wszystkim życzę dużo miłości przez cały rok! Nie tylko od drugiej połówki, ale od rodziny, znajomych, od osób najbliższych. Takiej codziennej, zwykłej miłości. Od podania kubka ciepłej herbaty w czasie choroby, po całusa na dzień dobry lub dobranoc, miłości w najprostszych gestach! :)

To się rozpisałam... A tu o lakierach powinna być mowa, jednak poniższe zdobienie to rzecz prosta, banalna, nie ma co tłumaczyć właściwie. :) Użyłam: biel Royal, żółty Essence colour&go 51 + gąbeczka o powstało ombre. Ten niedbały napis wykonałam lakierem do zdobień z Wibo a na końcówki nałożyłam delikatny brokacik z Golden Rose 299.